Historia parafii

Był rok 1978 – czasy głębokiej komuny, zakazów, niechęci do Kościoła i braku wszystkiego. Proboszczem kościoła pw. św. Mikołaja przy ul. św. Antoniego we Wrocławiu został właśnie ks. Ferdynand Baranowski. Mały kościółek św. Mikołaja zaczął być za ciasny dla rozrastającej się parafii. I wtedy pojawił się pomysł wybudowania nowej świątyni – na Szczepinie. Rozpoczęły się wielomiesięczne starania uwieńczone uzyskaniem 3.06.1980 r. zezwolenia Wydziału Ochrony Środowiska i Nadzoru Budowlanego Wrocław Stare Miasto na rozpoczęcie budowy kościoła. Autorem projektu był prof. Malicki (były dwie wersje, kuria biskupia i inspektorat salezjański zatwierdz iły tę z wieżami piramidowymi), architektem był mgr Spławski, konstruktorem mgr Święcicki, a kierownikiem budowy pan Stefan Jankowski (autor kroniki budowy świątyni pw. Chrystusa Króla, z której czerpano informacje do tego artykułu).

Na terenie o powierzchni 7 400 m2 w granicach ul. Zachodniej, Młodych Techników i Czarnieckiego miała powstać budowla na planie kwadratu o boku 57 m i wysokości dostosowanej do istniejących 16-piętrowych budynków – budowla sakralna z wydzieloną częścią religijną, katechetyczną, mieszkalną, gospodarczo-pomocniczą oraz plac przykościelny, łącznie o powierzchni 12 000 m2. Rozpoczęła się budowa przewidziana na 7 lat.

Przy budowie bardzo chętnie i licznie pomagali sami parafianie. Pan Stanisław Jankowski napisał w swojej kronice: „W sobotę po święcie Bożego Ciała (1980) zgłosiło się ponad stu mężczyzn i kilkanaście pań, wszyscy mają zajęcie. Była to największa ilość parafian pracujących na budowie w jednym dniu. Ksiądz Baranowski jest wśród pracujących. Praca przebiega sprawnie, przy dużym entuzjazmie i radości. Pracowała również inteligencja naszej parafii: profesorowie, doktorzy, inżynierowie i inni, którzy narazili się władzy po wprowadzeniu stanu wojennego i zostali zwolnieni z uczelni”.

A oto inny przykład: W listopadzie 1983 r. ks. Baranowski zadecydował, że należy poczynić starania co do zakupu dzwonów. Zgodnie z zawartą umową (z odlewnią w Poznaniu – przyp. autora) zobowiązani byliśmy do dostarczenia ok. 3500 kg złomu miedzianego oraz 270 kg czystej cyny. Ks. Baranowski zwrócił się z prośbą do parafian o zbiórkę złomu. W ciągu trzech miesięcy parafianie zebrali potrzebną ilość miedzi, była to wielka ofiara i pomoc wiernych. Pomagała również parafia św. Bonifacego i ks. dziekan Peters z Dortmundu kupując elektronarzędzia, okucia stolarskie, nagłośnienie do dolnego kościoła, a także dając żywność, lekarstwa i wsparcie finansowe.

Prowizoryczna, tymczasowa dzwonnica przed kościołem

12.09.1982 r. ks. arcybiskup Henryk Gulbinowicz dokonał poświęcenia kamienia węgielnego, we wrześniu poświecił również 4 dzwony: dzwon św. Jana Bosko (1200 kg), dzwon Matki Boskiej Częstochowskiej (719 kg), dzwon św. Jadwigi (579 kg) i dzwon św. Dominika Savio (350 kg).

Nad budową świątyni czuwała Opatrzność Boska i dzięki niej nie było żadnego śmiertelnego wypadku pomimo skomplikowanej konstrukcji i prac na wysokościach. Nie obyło się jednak bez innych zdarzeń. Jeden z pracowników spadł z balkonu przy kuchni i złamał nogę, długo chorował i przeszedł na rentę, drugi złamał obojczyk, inny spadł z drabiny i rozciął czoło, a jeszcze innemu zsuwające się wiadro z zaprawą rozcięło nos podczas pracy na dachu.

Z Bożą pomocą, pomimo niespokojnych czasów (pamiętajmy o strajkach, stanie wojennym, perypetiach z „Solidarnością” i niepokojach w mieście), prace przy budowie świątyni posuwały się i już w grudniu 1981 r. obchodzono pasterkę – pierwszą uroczystość w nowej świątyni. Zezwolili na nią wojskowi komisarze, którzy w stanie wojennym decydowali niemal o wszystkim. Przyszło bardzo dużo wiernych – ok. 3 tysięcy nie licząc tych, którzy stali na zewnątrz (normalnie w dolnym kościele mieści się maksymalnie tysiąc osób).

W tych trudnych czasach w Polsce także budowy kościoła nie ominęły różne „niespodzianki”. Podczas przywożenia sprzętu nagłaśniającego do dolnego kościoła z Dortmundu zatrzymano te urządzenia na granicy, sugerując, że są przeznaczone dla „Solidarności” – dopiero po pismach wyjaśniających wydano je kościołowi.

Inny przykład: W lecie tysiące pracowników wyszło na ulice Szczepina żądając zniesienia stanu wojennego i przywrócenia „Solidarności”. ZOMO do rozproszenia manifestujących użyło gazów łzawiących, które zadymiły teren budowy i dolny kościół, wstrzymując prace na kilka dni.

I takie zdarzenie: W czasie zamieszek od strony ul. Kruszwickiej biegł w kierunku budowy zakrwawiony człowiek goniony przez milicję. Pan Jankowski tak o tym napisał: „Wciągnęliśmy go szybko na budowę, zamykając furtkę. Straszne łomotanie i krzyki – otwierać, tu milicja! Otworzyłem i pytam, o co chodzi – tu, na budowę, uciekł bandyta i muszą go złapać. Ja na to, że tu jest budowa świątyni i nie ma tu żadnych bandytów. Majora milicji, który gonił uciekającego, znałem osobiście, był to znany polski sportowiec. Człowiek po opatrzeniu skaleczeń wyszedł za bramę, kto to był – nie wiem”.

Nad budową kościoła czuwał stale ks. Henryk Baranowski. Z kroniki pana Jankowskiego: „Był to wspaniały człowiek – duszpasterz lubiany i doceniany przez parafian, nie okazywał nigdy zmęczenia, zawsze służył pomocą i radą. Pierwsze objawy jego choroby (zachwiania równowagi) zaczęły się w 1983 r. Jednak choroba tak naprawdę rozwinęła się od momentu wypadku, jaki zdarzył się 20 sierpnia 1984 r. Ksiądz Baranowski, jadąc samochodem z budowy na ul. św. Antoniego, zderzył się z tramwajem na ul. Legnickiej. W szpitalu swojego proboszcza odwiedzało bardzo dużo parafian. Ordynator pytał nawet, co to za pacjent, że ma tylu gości. Po jakimś czasie przyjęto ks. Baranowskiego do szpitala rehabilitacyjnego przy ul. Szopena. Tam odwiedziny miały również niemal masowy charakter. Troska parafian o zdrowie swojego proboszcza była naprawdę wielka. Potem ks. proboszcz był leczony w szpitalu w Dortmundzie – W szpitalu ks. Baranowski miał bardzo dobrą opiekę, ale jak najprędzej chciał wracać do domu. Wróciliśmy 4 grudnia 1985 r. Placu budowy już nigdy nie ujrzał. Prosił mnie, żebym w dalszym ciągu zajmował się budową – przyrzekłem, że dopóki Pan Bóg pozwoli, budowy nie opuszczę. Pod koniec 1990 r., gdy ksiądz stracił już mowę, dużo opowiadałem, gdyż był bardzo ciekawy, co się dzieje na budowie”.

Budowa świątyni pw. Chrystusa Króla trwała ok. 7 lat, ale jej oficjalnym zakończeniem było dopiero oddanie chóru w 2017 roku. Poświęcenie kościoła miało miejsce 9.04.2000 r.

Źródła:

  • Stefan Jankowski, Historia zgody na budowę, Głos Rady Osiedla Szczepin. Miesięcznik Osiedlowy, 1999
  • Stefan Jankowski, Kronika budowy kościoła pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu, U Chrystusa Króla